środa, 18 września 2013

Myśli nieuczesane o teatrze

Byłem wczoraj w Teatrze Powszechnym na “Zbrodni i karze”. Poza świetnym Kazimierzem Kaczorem w roli Porfitego spektakl średnio mi się podobał.
Ale na recenzję przedstawienia przyjdzie jeszcze czas. Teraz chciałbym podzielić się kilkoma myślami, które przyszły do mnie podczas oglądania spektaklu.
Pomyślałem sobie, że jeśli jest jakaś przewaga teatru nad malarstwem, rzeźbą, czy literaturą, to jest to fakt, że w teatrze sztuka “dzieje się” na twoich oczach. W sensie ścisłym, jak dodałby Pilch.
Przychodzi sobie kilkoro aktorów, stają na scenie, mówią różne rzeczy i - bum! Jest sztuka.
Kiedy oglądasz obraz - nie masz bezpośredniego kontaktu z artystą, podchodzisz do dzieła jako do skończonej całości, która została dla ciebie przygotowana. W teatrze jesteś świadkiem “powstawania” dzieła, w pewien sposób w nim uczestniczysz.
Nie jestem fanem happeningu jako dziedziny sztuki, ale jeśli jest w nim coś wartościowego, to właśnie ten sam walor, który ma teatr - tworzenie w czasie rzeczywistym, “na żywo”.
Ot, takie moje myśli. Nieuczesane, ale swoje.

wtorek, 10 września 2013

Króciutkie przemyślenia o poezji Herberta przy słuchaniu płyty Gintrowskiego

1.
Słucham z wielkim zapałem płyty “Tren” Przemysława Gintrowskiego z piosenkami do wierszy Zbigniewa Herberta.
Jak chyba nigdy wcześniej podoba mi się Herbertowski patos spotęgowany jeszcze bardziej wzniosłą interpretacją Gintrowskiego.
2.
Wiersze Herberta to mieszanina ironii, melancholii i patriotycznej dumy. Teraz sobie myślę, że to chyba najlepszy konglomerat, jaki moglibyśmy sobie w polskiej literaturze wymarzyć. 
Bo każdy z tych trzech czynników osobno - na dłuższą metę byłby monotonny. Razem jednak tworzą całość, która jest bardzo polska.
3.
A jednak ta poezja, mimo że bardzo patriotyczna (“Moja bezbronna ojczyzna przyjmie cię najeźdźco”), stoi w opozycji do tradycji romantycznej (a czy można sobie wyobrazić coś bardziej patriotycznego, niż romantyzm?). Jest chłodna, nieskłonna do osobistych wyznań, unika też rymu. Bliżej jej do Cycerona, niż do Mickiewicza.
4.
Tych kilka wierszy - “Potęga smaku”, “Nike, która się waha”, “Pan Cogito o cnocie”, “Do Marka Aurelego” - jest ze mną od dłuższego czasu, także dzięki Gintrowskiemu. Postaram się niedługo napisać o nich nieco więcej, niż takie okruszki jak powyżej.
        

wtorek, 3 września 2013

O polonistach

image
Jakby ktoś jeszcze nie wiedział… zaczęła się szkoła! Rozpoczęty rok szkolny jest - mam taką nadzieję - moim ostatnim (klasa maturalna). Mam więc pewne doświadczenie w temacie Stanu Polskiej Edukacji. Śmiem twierdzić, że większe, niż zastępy ekspertów, które co roku z początkiem września debatują ze zmarszczonymi czołami nad poziomem szkolnictwa.
Zacznijmy od tego, że temat ów jest dla mnie bardzo ważny. Nie dlatego, żebym szkołę kochał, wręcz przeciwnie - jest ona obiektem mojej udręki i chronicznego narzekania. Uważam jednak, że szkoła - wybaczcie, jeśli zabrzmi to zbyt poważnie - kształtuje człowieka czasami o wiele bardziej niż dom rodzinny.
Wśród szkolnych przedmiotów zawsze najważniejszy był dla mnie język polski. Jestem bardzo wrażliwy na to, jak poloniści podchodzą do swojego zawodu - z misją, czy na odwal się. Być może dla tego, że sam - nie, nie żartuję - chciałbym go w przyszłości uprawiać. Postaram się opowiedzieć tu o tym, jak chciałbym, żeby wyglądało nauczanie polskiego w szkole. W tym temacie ogniskują się bowiem wszystkie wątki poruszane w tych rytualnych wrześniowych debatach o Stanie Polskiej Edukacji.