czwartek, 31 października 2013

Henryk Markiewicz - mistrz, którego nigdy nie spotkałem

image
Przeglądam informacje w internecie i nagle dostrzegam skromną notkę o śmierci profesora Henryka Markiewicza.

Notka jest skromna, ale postać wielka. Odszedł wybitny historyk i teoretyk literatury, wielce zasłużony dla filologii polskiej dzięki niezliczonym publikacjom, głównie z epoki pozytywizmu, dobry duch Gołębnika (siedziby polonistyki UJ w Krakowie przy ul. Gołębiej). Można go umieścić w panteonie obok innych wielkich literaturoznawców - Juliana Krzyżanowskiego, Kazimierza Wyki, Stanisława Pigonia, Tadeusza Ulewicza, Artura Sandauera.

środa, 30 października 2013

Urodziny Zbigniewa Herberta

image
29 października 1924 roku we Lwowie urodził się Zbigniew Herbert. To jeden z najważniejszych dla mnie pisarzy, który wciąż uwodzi swoim pięknym, dostojnym, apollińskim tonem i niezłomną niezgodą na zło.

poniedziałek, 28 października 2013

Tadeusz Mazowiecki

Jeden z architektów Polski, w której się urodziłem i której - mimo wielu wad - nie zamieniłbym na żadną inną.
To dzięki porozumieniu we wspólnej sprawie takich ludzi jak on udało się przeprowadzić zmianę ustrojową bezkrwawo.
Był - jak pisze dziś Adam Michnik - człowiekiem trzeźwym i cierpliwym, niczym Kutuzow z “Wojny i pokoju”.
Zmarł dzisiaj rano. Miał 86 lat.

sobota, 26 października 2013

Czytankowy Wałęsa


Byłem na “Wałęsie” Andrzeja Wajdy. To dobry film edukacyjny, pielęgnujący mit o przywódcy “Solidarności”, który chcemy przedstawić światu.
Nietzsche zauważył, że społeczeństwa i narody potrzebują mitu, jako czegoś cementującego, scalającego, podtrzymującego więzi. Wajda pielęgnuje mit takiego Wałęsy, jakim chcemy go zapamiętać - prostego człowieka “z gminu”, który okazuje się silnym, zdecydowanym przywódcą, planującym kilka ruchów do przodu.

wtorek, 22 października 2013

"Upokorzenie" Philipa Rotha - recenzja

image
Szukałem dobrej historii. Czasami, kiedy błądzę pomiędzy książkami, które nie zaspokajają w pełni mojego czytelniczego apetytu, mam głód “dobrej historii”. Zazwyczaj sięgam wtedy po Iwaszkiewicza, starych dobrych klasyków rosyjskich (Czechow, Dostojewski) albo po solidne kryminały (spośród zalewu Szwedów w tej dziedzinie wybieram niezmiennie Mankella). Oni mnie nie zawodzą.

sobota, 19 października 2013

Pierwsze urodziny "Fikcji"

image   
Wczoraj minął rok od pierwszego wpisu opublikowanego na tym blogu. Co prawda przez pierwsze miesiące “Fikcje” trwały w tzw. “okresie próbnym”, a posty zaczęły pojawiać się regularnie dopiero wczesnym latem tego roku, ale rocznica to rocznica. Czas więc podsumować nieco ten czas.

sobota, 12 października 2013

Co sądzę o ebookach?

fot. Peter Johns.
Kiedy Miłosz pisał “Ale książki będą na półkach / prawdziwe istoty” nie wiedział przecież, że ludzie będą czytać na tabletach, na kindlach.

Słowo wyświetla się na ekranach tych urządzeń na moment, a potem może to być zupełnie co innego. Słowa przepadają gdzieś w nieokreślonej elektronicznej przestrzeni.

Tym, co trzyma mnie przy papierowych książkach jest ich trwałość, niezmienność. Czuję się bezpiecznie, kiedy mam je pod ręką, w każdej chwili mogę do nich zajrzeć, bo nikt nie wie, co akurat może się przydać.

W pewnym sensie książki są wieczne - trwale może je zniszczyć tylko ogień. A przecież nawet jeśli jeden egzemplarz spłonie, to ma dziesiątki bliźniaczych kopii, które stoją na innych półkach albo w bezpiecznym cieple Biblioteki Narodowej. I trwają…
Mimo łun na horyzoncie, zamków wylatujących w powietrze,
Plemion w pochodzie, planet w ruchu.
Jesteśmy – mówiły, nawet  kiedy
wydzierano z nich karty .
Albo litery zlizywał buzujący płomień, 
cytaty pochodzą z wiersza “Ale książki” Czesława Miłosza.

środa, 9 października 2013

Tadeusz Różewicz kończy 92 lata

Czasy, w których żyjemy nie napawają optymizmem. Wiem, że brzmi to jak starcze utyskiwania, ale wydaje mi się, że żyjemy w czasach schyłkowych. W czasach, w których optymizm jest czymś niedorzecznym, szczególnie w poezji.
Dlatego chłodne obserwacje Różewicza, który kończy dziś 92 lata są mi potrzebne. Przeglądam sobie tomik “Zielona róża” i znajduję wiersz “Ślepa kiszka”. Niezwykle aktualny.
Metafizyka skonała
powiedział Witkacy
i odszedł
w nic

optymiści
którzy go przetrwali
biegają z formą
z foremką
do robienia wierszy
z piasku

oni wesołe wyrostki
robaczkowe
ślepej kiszki
Europy
***
Na deser zostawiam wam bardzo ciekawy telewizyjny wywiad z Różewiczem przeprowadzony przez Kazimierza Kutza. To w pewnym sensie rarytas, bo Różewicz rzadko wypowiada się w innej formie, niż poprzez poezję.

niedziela, 6 października 2013

Nagroda literacka Nike dla Joanny Bator za powieść “Ciemno, prawie noc”

image
Można narzekać na dobór finalistów, ale Nike to jak do tej pory najbardziej prestiżowa nagroda literacka w Polsce. Proszę mi wybaczyć przyziemność, ale 100 tys. zł, transmisja gali w najlepszym czasie antenowym w TVP 2 - to rzeczy, które trudno połączyć w dzisiejszych czasach z literaturą (chyba że jest to bestseller o odchudzaniu albo pornograficzny harlekin).

Jan Gondowicz o znikających zwierzętach

Kiedy w drugiej połowie lat 90. zaczęły ostro iść w górę ceny wywoławcze przedwojennych podręczników hodowli, jak na przykład „Pszczelarstwa nowoczesnego” ks. Margońskiego – zorientowałem się, że w pszczelarstwie źle się dzieje i hodowcy próbują się ratować. Tak samo w połowie lat 70. poszybowały stare podręczniki grzybiarstwa, a niebawem wyszło na jaw, że giną prawdziwki (obniżenie poziomu wód gruntowych). Czasem pytają mnie, po co studiuję katalogi aukcji księgarskich, skoro mnie na nic nie stać – a to między innymi właśnie dla orientacji, co się dzieje. Przeprowadzam tak zwane unikalne doświadczenie: wszystkich gdzieś nosi, po Dublinach, Karaibach czy Toskaniach, a ja 60 lat siedzę na miejscu i obserwuję, co się dzieje w kwadracie czterech ulic. A pamięć mam dobrą.  
Więc tak. W lipcu czekałem na kogoś godzinę w parku, przy klombie. Przez tę godzinę nie pojawiła się ani jedna pszczoła. Os też nie ma. Much nie ma!!! A co się działo pół wieku temu wokół straganów z gruszkami. Albo nad talerzem malin. Os było więcej niż powietrza. A dajmy na to w południe koło wiejskiego wychodka od much było aż ciemno, a od bzyku nie słyszało się własnych myśli. I gdzie się to podziało? (…)
Trzydzieści lat temu, kiedy hodowałem króliki, nie sposób było zbierać na Polu Mokotowskim koniczyny w południe. Pszczoły i trzmiele zagryzłyby na śmierć. W ruszającej się od różnych stworów trawie na tymże Polu skakały wielkie na palec, jadowicie zielone świerszcze, po pniach łaziły z takimi wąsami kózki. Na naszym za kamienicą podwórku lądowały w kałużach z pluskiem wielkie na pół dłoni pływaki żółtobrzeżki, co drugi liść na topoli był zwinięty w rurkę i skrupulatnie zaszyty przez rzemlika topolowca. Pod każdym kamieniem mieszkała ropucha jak kotlet schabowy. Kiedy kto widział ostatni raz kretowisko? Na każdym, ale to każdym kawałku trawy było co najmniej jedno. Teraz nawet samo słowo kretowisko wychodzi z użycia i troglodyci od reklam wpajają idiotom ciasto z proszku „kopiec kreta”. A takie małe pagórki ziemi wyplutej przez dżdżownice? W ogóle już w mieście nie ma dżdżownic.
(źródło: dwutygodnik)
Trzeba być wyposażonym w zmysł obserwacji pana Jana Gondowicza (jakby kto nie wiedział świetnego krytyka literackiego, tłumacza i mojego ulubionego eseisty) żeby wyłapywać takie szczegóły.
Obawiam się jednak, że te spostrzeżenia spowodowane są - proszę się nie obrazić, panie Janie - posuwaniem się w wieku. Człowiekowi… w sile wieku jego młodość jawi się żywsza, konkretniejsza, przepełniona intensywnymi barwami, kolorami, zapachami…
Pan Gondowicz, jako wybitny badacz twórczości Brunona Schulza, doskonale wie, czym jest mityzacja świata dzieciństwa.